Wykonanie
Makaron domowy w moim domu, jak i rodzinnym domu moich rodziców był tak naprawdę zawsze. - kiedyś nie było mentalności kupowania w sklepach, każdy sobie sam robił, jak
mawia tata. W obecnych czasach łatwiej iść do sklepu i kupić gotowy
makaron paczkowany i sprawa z głowy. U mnie w domu rzadko kiedy można zjeść taki kupiony
makaron - chyba,że na obiad mamy spaghetti. Gniecenie
makaronu to taki niedzielny rytuał taty, może go to jakoś odpręża - ale jak wspomniałam, praktycznie co niedziele stoi i gniecie, wałkuje a
potem maszynką go kroi. Chociaż nie tak dawno, mama kroiła go ręcznie -
makaron wtedy ma różnorakie kształty, w zależności jak nożem ciachała mama. Ja tym razem nie przygotowałam swojskiego
makaronu z typowej
pszennej mąki typ 650. Będąc dziś w biedronce zauważyłam
mąkę pełnoziarnistą pszenną - rzecz jasna nie mogłam przejść obok nie zauważając jej , i wzięłam jeden kilogram. Ową
mąkę brałam bardziej z myślą o pierogach, które dziś robiłam, jednak została dość spora część ciasta a nawet aż za dużo, więc z reszty zrobiłam
makaron. Jedno jest pewne, do smaku tego typu
mąki trzeba się przyzwyczaić, jedząc pierogi mama i tata, a także mój ukochany jednogłośnie powiedzieli, że oni wolą zwykłą białą
mąkę pszenną - jestem chyba dziwolągiem, bo mi zasmakowała! Bo jakbym nie wspomniała, był to mój debiut z tego typu
mąką. Różnice jakie zauważyłam w tego typie
mąki to są takie, że łatwiej się ją rozwałkowuje, łatwiej zagniata a jeżeli chodzi o
makaron, to zdecydowanie ciasto dłużej musi schnąć, niż w przypadku zwykłej
mąki - dokładnie tak, cały dzień babrałam się z
makaronem,żeby odpowiednio wyschnął, ale jednak myślę,że było warto.
Składniki na domowy
makaron:pół kilograma
mąki - Pełnoziarnista
mąka pszenna(Gdańskie Młyny, dostępne w Biedronce)2
jajka1 kubek ciepłej
wodyZ wszystkich składników zagniatamy ciasto, musi być sprężyste i miękkie po wyrobieniu - łatwo to sprawdzić, wbijając palca w zagniecione ciasto, a następnie sprawdzać, czy dziurka po palcu odbija. Zawsze
daje chwile ciastu na
makaron, około 10 min żeby się gluten uwolnił a ciasto sobie odpoczęło. Następnie kroje na krążki, które obsypuje
mąką i wałkuje na placki nie za grube nie za cienkie. Rozwałkowane placki i obsypane
mąką rozkładam na
stole żeby podeschły z obu stron, więc trzeba je co jakiś czas przekręcać - podsypanie
mąką zapobiega przyklejeniu się do stołu, jednak można takie placki rozłożyć na ścierkach, które wchłaniają "wilgoć" z placka co powoduje,że schną szybciej. Jeżeli placki stają się sztywne, kroimy w paski o szerokości około 5 centymetrów a
potem w prostokąty dowolnej długości i kroimy maszynką. Natomiast krojąc ręcznie, również kroimy paski o szerokości 5 centymetrów, nakładany 2-4 paski jeden na drugi, i delikatnie kroimy cienkie
nitki - mozolna praca, i co ważne trzeba uważać na palce,żeby nie uciąć.
Gotowy
makaron, który praktycznie cały boży dzień mi schnął na ścierce, i wieczorem był już całkowicie wyschnięty, nadawał się do pakowania. Więc przygotowałam dwa mniejsze oraz dwa większe kwadraty z papieru do pieczenia, oraz dwa kawałki dratwy. Mniejsze kwadraty nacięłam delikatnie w czterech rogach, nałożyłam porcję
makaronu zawinęłam rogi, a na to nałożyłam większy kwadrat - nie musi być to idealne, mogą być delikatne szparki, aby
makaron mógł w jakimś swoim stopniu oddychać w szafce, grunt żeby się nam nic nie wysypało.