ßßß
Ponieważ ja miałam dalsze plany związane z pędami więc kupiłam spirytus a właściwie zakupił go Żarłoczek. Zlewając syrop nie odciskałam pędów - zlałam po prostu tyle ile ściekło. Pędy pozostały w słoju i zalałam je spirytusem zmieszanym nieco z wodą - na 1 litr spirytusu dodałam ok. 200 ml zimnej, przegotowanej wody. Słój odstawiłam tym razem w ciemne miejsce na ok. 3 tygodnie i co kilka dni nim potrząsałam. Zlany syrop, a było go ok. 1 , 25 litra, zmieszałam z 150 ml spirytusu bo bałam się żeby się nie zepsuł - szczelnie zakręcony odstawiłam do lodówki.Gdy nalewka dobrze naciągnęła zlałam cały płyn do dużego naczynia. Pędy przelałam ok. 1/2 litra przegotowanej zimnej wody i partiami dobrze je odcisnęłam - mnie nie będą już potrzebne chociaż są podobno tacy co zalewają je spirytusem ponownie . . . Do zlanej przez sito wyłożone gazą nalewki dodałam z powrotem syrop - ja wlałam cały bo lubimy słodkie naleweczki, ale możecie sobie dolać go wedle własnego smaku. Trzeba też spróbować czy moc nalewki jest odpowiednia - zawsze można ją nieco rozcieńczyć. Część osób na tym etapie filtruje nalewkę żeby była bardziej klarowna, ale mnie jej zielony kolor nie przeszkadza więc tego nie robiłam. Nalewkę rozlałam do czystych butelek, opisałam je i odstawiłam w ciemne miejsce - niech sobie postoi przynajmniej kilka miesięcy, nieco się sama sklaruje i dojrzeje. A zimą będzie świetnym lekarstwem w razie przeziębienia.