Wykonanie
Zanim przepis, muszę coś powiedzieć. Jestem z tego pokolenia, które nie umie przyjmować pochwał. Krępują mnie, zawstydzają, paraliżują. Krytyka pobudza mnie do działania, dobre słowo, rzadko. Korporacyjne zboczenia. Inaczej jest w fejsbukowej grupie, do której należę od pewnego czasu. Odpalam komputer i co widzę? "Oda" do Irminy! Czytam mężowi i ryczę jak bóbr... Jestem wzruszona, a tak połechtana, kulinarnie, nie byłam jeszcze nigdy.Dziękuję, tym efektownym naleśnikiem, wszystkim, których inspiruje moje gotowanie, którzy doceniają wysiłek w kuchni i karmią moimi przepisami swoje rodziny. Wszystkim, którzy wracają z komentarzami i skrupulatnie opisują swoje sukcesy i porażki. Za wszystkie
lajki też dziękuję. Ale nie gotuję dla nich. Nie uzależniam się od kciuka. Moim motorem napędowym są moje dzieci i mąż. Wszystko jedzący faceci, którzy codziennie podkręcają mi "śrubę". Starszy, bezwzględny krytyk, młodszy, wiecznie z otwarta buzią i ten, który nauczył mnie piec
kurczaka, w przenośnym, akademickim rożnie ;)Im przede wszystkim dziękuję, bo nie ma gotowania dla pustego stołuŻyczę Wam, żeby Wasze kulinarne podboje były jak ten naleśnik. Stopniowo podgrzewane, doprawiane szczyptą miłości, cierpliwości i smaku. Żeby wyrastały ponad przeciętność i gromadziły wokół, miłośników jedzenia :)Składniki na jedną porcję (naczynie/patelnia o średnicy 20 cm)2 malutkie, szczęśliwe
jajka2 czubate łyżki
mąki (50 g)pół szklanki
mleka (125 ml)ziarenka z 1/3
laski waniliimasło klarowane (lub
olej kokosowy) do wysmarowania naczynia/patelnidodatkowołyżka
jogurtu naturalnego1 łyżeczka
syropu klonowegogarstka
jagódłyżka zmiksowanych
wiórków kokosowychPiekarnik rozgrzać do 220 stopni.
Mąkę rozetrzeć z
jajkami i ziarenkami. Dolać
mleko. Naczynie, bardzo dokładnie (ja się spieszyłam i coś tam się przykleiło) wysmarować
masłem klarowanym. Wlać ciasto i piec 20 minut. Ciasto, pod koniec, bardzo wysoko wyrośnie po bokach, ale po wyjęciu nieznacznie opadnie. Taki jego urok. Podać ze słodkim
jogurtem,
jagodami i wiórkami
*Przepis jest zmodyfikowany przeze mnie, ale nie ja go wymyśliłam.. Zrobili to Amerykanie, wcale nie Holendrzy, i jak to mają w zwyczaju, namieszali w tradycyjnych, niemieckich naleśnikach Pfannkuchen (info z wikipedii)