Wykonanie
Dano, oj dawno już o książkach nie
pisałam. Nie dlatego, że nie czytam -
broń Boże ! W wyzwaniu Good reads jestem ciągle on track, więc wszystko idzie zgodnie z
planem. Zaczytawałam się ostatnio w Grze o tron, muszę dokupić brakujące części i wtedy opowiem o moich wrażeniach z całości (bo tu naprawdę nie ma co opisywać pojedynczych książek). A że tomiszcza to solidne, gdzieś tam w niedalekiej przyszłości majaczył egzamin (który w tej chwili pochłania dziewięćdziesiąt
siedem procent mojej uwagi), to i czasu trochę mi zeszło... Gdy skończyłam ostatnią posiadaną część, odłożyłam ją wielce zawiedziona, że
będę musiała czekać na kolejną do wizyty w Polsce. Cóż - jest, jak jest . Sięgnęłam więc po pozycję, którą nabyłam przypadkiem, bardzo impulsywnie, w kiosku. Szukałam jakichś ciekawych czasopism kulinarnych (nie znalazłam), gdy w oko wpadła mi okładka z Johnnym Deppem. Charakterystyczna mina, staromodny strój, podkręcony wąs - któż by się oparł...? Ja nawet nie próbowałam. Dopiero później wyczytałam, że do kin niedawno wszedł film na podstawie powieści Kyrila Bonfiglioliego, i właśnie premierą filmu skuszeni redaktorzy postanowili książkę wydać.Dla ciekawych - filmu jeszcze nie widziałam, ale mam zamiar to nadrobić w przyszłym tygodniu. Tymczasem opowiem Wam o książce...
Nie wymachuj mi tym gnatem, znane być może bardziej pod filmowym tytułem Bezwstydny Mortdecai, to opowieść o nieco zdeprawowanym, podstarzałym marszandzie. Charlie nie jest pierwszej młodości, ale, jak sam twierdzi, Czasami, w przyćmionym świetle, z wciągniętym brzuchem, mógłbym nawet wpaść w oko samemu sobie . Czarujący dżentelmen zajmuje się sprzedażą dzieł sztuki - oficjalną, ale również nielegalną. Przez tą drugą działalność żywo interesuje się nim
niejaki Martland, były pułkownik wojsk spadochronowych, a obecnie supernadinspktor z tajemniczego oddziału SPG, powołanego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Wielkiej Brytanii; zupełnie przypadkowo dawny szkolny kolega Mortdecaia. Martland podejrzewa, całkiem zresztą słusznie, że Charlie maczał palce w kradzieży słynnego obrazu Goi, a teraz, być może, stara się go przeszmuglować za granicę. Już od początku sprawy przybierają
barwny obrót, gdyż przesłuchanie z użyciem akumulatora nie jest tutaj niczym niezwykłym. Obolały i zniesmaczony Charlie stara się działać według
planu, jednak śmierć wspólnika i nieoczekiwany zamach na jego własne życie nieco komplikują sprawy. W efekcie wyjeżdża do Ameryki, gdzie czeka go burzliwy romans, kolejne trupy, agenci z najróżniejszych agencji, a w rezultacie...Ale może o tym lepiej poczytajcie sami.Charlie Mortdecai to postać niezwykle interesująca, narrator posługujący się barwnym i fantazyjnym
językiem. Powieść czytało się szybko, a przy tym momentami nie mogłam powstrzymać śmiechu - znajdziecie tutaj cudowne perełki
językowe, odniesienia do innych powieści i cudowny klimat lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.Na uwagę również zasługuje postać Jocka - służącego, a w pewnym sensie i przyjaciela głównego bohatera. Silny i lojalny, nie zawaha się użyć
mięśni w obronie swego pana. Polecenia wykonuje bez szemrania i z pełnym zrozumieniem - ten duet jest naprawdę genialny!Książkę polecam ogromnie; na liście do kupienia znajduje się oczywiście kolejna część. Już nie
mogę się doczekać!Nie wymachuj mi tym gnatemKyril BonfiglioliWydawnictwo Czarna OwcaWarszawa, 2015