ßßß Cookit - przepis na Sezonowość i zielone..., i wspomnienia z lata 2010

Sezonowość i zielone..., i wspomnienia z lata 2010

nazwa

Wykonanie

Jakiś czas temu kupiłam mały piekarnik, taki stojący na blacie. Używałam go cały zeszły rok pełną parą, a potem jak raz przestałam piec, to nie włączałam go przez całą niemal wiosnę, lato i jesień. Niemal nie włączałam też kuchenki gazowej. Pamiętam, że używałam jedynie czajnika, no i lodówki. To była dla mnie nowość, bo jedząc wegetariańsko latem, po prostu kupowałam góry sałat, warzyw, owoców, czasem nabiał w postaci fety - i intuicyjnie czułam, że nie ma po co tych cudów przetwarzać, gotować. Na myśl o psuciu tych gotowych, pięknych, witalnych, kolorowych roślin zaraz czułam intuicyjnie opór, znużenie i niechęć. Odkąd uświadomiłam sobie, że większość jest jadalna na surowo - po prostu odechciało mi się stać i pilnować garnków. No, bo po co? Na początku jednak w ogóle tego nie zarejestrowałam, że tak zaczęłam jeść...po prostu nastała wiosna, ot tak, potem owoce, sezonowe warzywa. Gosia pokazała mi, że można jeść młody bób na surowo- jaki pyszny! Ma pistacjowy kolor, taki bladozielonkawy... No i tak się zaczęło, dlatego teraz wiem czego się spodziewać po sobie latem.
Po prostu "zimowe" sposoby na warzywne pasztety, zapiekanki warzywne, lecza, curry rozgrzewające, zupy - jakoś to wszystko ulatuje z pamięci latem, a piekarniki i palniki stoją najczęściej zimne. Kasza gryczana jest świetna tylko namoczona na noc, nie trzeba jej gotować, świetnie smakuje. Tak samo inne zboża - namaczane w "kwasie zbożowym" klik sa miękkie i słodkie do jedzenia wprost...albo w "sushi" w algach zawijane...zamiast w naleśnikach, jak to robię zimą.
Oj niedługo będzie już znów tak, więc wklejam Wam Kochani zdjęcia z zeszłego roku, aby dodać nam wszystkim sił do dotrwania do maja:
Jechałam sobie rowerem z targu, obładowana tymi radosnymi, dyndającymi wokół kierownicy zakupami, koszyk uginał się od lekkości....Niestety wiem, że dawniej spojrzałabym na to wszystko i pomyślała "no jak to ale tu nie ma NIC do jedzenia". (Nie ma sera, kiełbasy, mięsa, kurczaka). Teraz czuję się bezpiecznie, bo wiem, że to nieprawda. To jest jedzenie i do tego wspaniałe! Staram się namawiać innych aby nie kupować zimą ogórków ani pomidorów, nie gotować brokuła przez 25 minut, a ewentualnie 5 minut na parze itd. Długa to droga, ale jeśli robię to w domu dla Rodziny sama, to naprawdę nie narzekają, ba...nawet zaczynają się cieszyć, że przyjadę, że coś zrobię "po swojemu"...
Takiego wartościowego pożywienia mozna wręcz zjeść mniejsze ilości, niż przetworzonego, bo nie traci to mikroelementów, witamin, cukrów przez przetwarzanie. Zatem trzymajmy się i dbajmy o siebie szczególnie teraz na przednówku, o ruch, spacery, oddychanie, wyjście z domu po zimie (jeśli ktoś zaszył się na ten czas w domu). Spacerami można wzmóc teraz siły i tym ostatnim skokiem, byle do wiosny ! :)
Źródło:http://wegefotokuchnia.blox.pl/2012/03/Sezonowosc-i-zielone-i-wspomnienia-z-lata-2010.html