Wykonanie
Witajcie,mija dzień za dniem a ja ciągle walczę, trochę ze sobą, ze swoją silną wolą (a raczej bardzo słabiutką), ze
słodyczami i z lenistwem.W
sumie to walczę ze wszystkim. To co do tej
pory udało mi się zmienić to jadłospis. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że prawie nie
jadłam warzyw i owoców a tłuszcz i to ten najgorszy z możliwych towarzyszył mi każdego dnia. Są chwile kiedy muszę podjeść coś słodkiego, jednak nie ciągnie mnie do
chipsów, frytek, pizzy i co
dziwne, do coca-coli. Wręcz odwrotnie! Dziś mój MŻ kupił dwulitrową colę, wciskał bym złapała łyka i ku mojej radości to był tylko łyk. Nawet mi nie smakowało :)Najgorsze, że w domu mam dwie bombonierki z moimi ulubionym słodkościami. Wyjęłam je z szafki i obczęstowałam dziś wszystkich, a
potem resztę postawiłam na stoliku, w ten sposób szybciej znikną i nie będą kusić.Postanowiłam także, że nie
będę jeździć tylko na rowerze i rolkach ale zacznę biegać. Nawet mi to sprawnie idzie, małymi kroczkami ale zawsze do przodu. Biegam od wtorku. Co prawda przez zakwasy praktycznie nie
mogę chodzić, ale nie poddaję się.Reasumując:Zwracam uwagę na to co jem i jak jem, oraz staram się robić to co 2-3 godziny.
Piję o wiele więcej
wody, co niestety wiąże się z częstszym odwiedzaniem toalety (ale czego się nie robi).Zobaczymy czy uda mi się ciągnąć to dalej jak
wrócę do pracy.Niestety do 20 sierpnia tak jak zakładałam nie osiągnę swoich 60 kg. Ale nie poddam się
póki mój brzuch nie będzie płaski. Na razie za mną 2,5 kg, przede mną 3 także jestem PRAWIE w połowie
drogi. Wiara w siebie nie pozwala mi się poddać. Uda się w 100%. Trzymajcie kciuki!