Wykonanie
Z dumą oświadczam, że postawiłam ostatnią kropkę w pracy magisterskiej.!Stos normalnych, nienaukowych książek, czas przywitać.Długo ich nie było. Nawet ostatni wpis był bez cytatu, książki i recenzji. Nie, wcale o nich nie zapomniałam. Postanowiłam zmienić nieco formułę. Chcę w osobnych wpisach publikować przepisy i recenzje. Bo?Tak jest praktyczniej. Czasami czytam szybciej niż piekę, innym razem na odwrót. Dwie cienkie książki pochłaniam w jeden dzień, przeczytanie grubszej zajmuje mi często ponad tydzień. Tak samo jest z pieczeniem - jednego dnia zamykam się w kuchni, czego efektem jest kilka różnych rodzajów
ciastek, następnego wcale nie chce mi się piec. A że wymyśliłam sobie kiedyś taką formułę blogu, żeby do publikowanych przepisów zawsze dodawać cytat i recenzję (na początku to było kilka zdań o książce, z czasem i rosnącą liczbą wydawnictw, z którymi współpracuję, recenzje się wydłużyły), niekiedy jedno drugie ogranicza. Przepisy recenzje i vice versa. Więc nie. Musi być zmiana.
Recenzje i potrawy będą pojawiać się w osobnych wpisach.I dzięki tej zmianie będą ukazywały się częściej.Poza tym dało mi do myślenia to, jak wiele komentarzy pojawiało się pod wpisami z cyklu "Przy jedzeniu się nie czyta" i jak dużo otrzymywałam
potem maili z opiniami o książce, o której
pisałam. Może cykl wróci?Do tego dojdzie więcej relacji z kulinarnych i literackich eventów, które też długo miałam
opory, żeby publikować, ale ostatecznie przekonało mnie to, że sama szukam tego na innych blogach i chętnie się w takich relacjach rozczytuję.Cytat będzie albo dobry, albo żaden. Uwierzcie mi, czasami można przeczytać calutką książkę i nie znaleźć w niej ani pół zdania nadającego się na cytat.Tyle wstępu, przechodzę do książkowych konkretów :)
Anna Trojan – Jak
makiem zasiał(wyd. Prószyński i s-ka, Warszawa 2012, s. 262)Cisza jak
makiem zasiał nastaje w chwilach, kiedy dzieje się coś podejrzanego. Na przykład kiedy komisarza Połżniewicz zaczyna nabierać podejrzeń co do sprawcy morderstw, które mają miejsce na cmentarzu. Ktoś rozkopuje mogiły, okalecza ofiary i na dodatek pozostaje nieuchwytny, co tylko irytuje szefa policji. Po intensywnym śledztwie udaje się złapać
winnego. Sprawa komplikuje się jednak, kiedy zatrzymany umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, a zbrodnie dopiero teraz nabierają rozpędu.
Wrażenia po przeczytaniu? Mieszane. Niby wszystko gra, jest akcja, są zagadki i poszukiwania
winnego, ale książka nie trzymała mnie w napięciu. Jak na kryminał to chyba nie najlepiej. Zabrakło mi zastanawiania się kto zabił, czekania w napięciu co stanie się dalej, zatracenia się zupełnie w czasie i nerwowego przewracania kartek. Czyli zwyczajnie, chyba się trochę nudziłam. Autorka precyzyjnie osadziła wydarzenia i postaci w czasie akcji, choć o tym, że historia dzieje się pod koniec XIX wieku zorientowałam się dopiero po przeczytaniu całej książki, kiedy zerknęłam na tylną okładkę. Narracja równie dobrze mogłaby się rozgrywać współcześnie. Całość: lekka, łatwa i przyjemna. Wakacyjna, z gatunku plażowych. Urlopowo bez napięcia. Niestety, wakacje się skończyły (lub tym przez 26 rokiem życia dopiero kończą) i plażowa literatura nie kręci mnie już tak bardzo.