Wykonanie
Po ten
chleb pojechałam specjalnie do Wadowic. Drugi test pięknego, lnianego worka wymagał nie byle jakiego
pieczywa ale takiego na zakwasie, prawdziwego, z chrupiącą skórką. Ten właśnie
chleb serwowany był Janowi Pawłowi II podczas jego pobytu w Wadowicach więc o jego jakość nie musiałam się martwić.
W dniu zakupu był cudownie pachnący a jego miąższ gęsty. Połowę zjedliśmy na poczekaniu z
masłem - bo tak smakuje najlepiej a drugą połowę zostawiłam do testów. Drugiego dnia - tak, jak się mogłam tego spodziewać -
chleb był tak samo chrupiący i smaczny jak w dniu zakupu. Z przyjemnością zrobiłam sobie z niego kanapkę. Ku mojemu zaskoczeniu również trzeciego dnia nadawał się na śniadanie. Czwartego dnia pierwsza kromka była sucha ale po jej odkrojeniu
pieczywo nadal nadawało się do spożycia. To pewnie zasługa tego, że lniany worek wchłania wilgoć nie pozwalając tym samym rozwijać się bakterią i pleśni. Dwa dni później czyli szóstego dnia,
chleb nie nadawał się co prawda na śniadanie ale nadal był bez pleśni, trochę bardziej suchy za to pachniał ładnie. Dziś minął dzień siódmy i
chleb pomimo tego, że jest suchy, nie jest spleśniały. Zmieliłam go dzisiaj na
bułkę tartą - co prawda nie zostało go wiele bo przez pierwsze cztery dni go podjadałam ale na
schabowego w niedzielę wystarczy ;)Równocześnie testowałam w Zakąski Wadowice
bułki kupione w supermarkecie. Zazwyczaj na drugi dzień nie nadają się do niczego, są twarde jak kamień. Te w stanie dobrym i do zjedzenia przetrwały trzy dni. W czwartym były niestety twarde a w szóstym zielone od pleśni. Worek zdecydowanie przedłuża żywotność
pieczywa ale jeżeli jest ono kiepskie to niestety nic mu nie pomoże - nawet odpowiednie przechowywanie.