ßßß Cookit - przepis na Wakacje w Toskanii - Florencja na opak - cz.8

Wakacje w Toskanii - Florencja na opak - cz.8

nazwa

Składniki

Wykonanie

Czasem tak bywa, że wszytko idzie na opak, nawet jakbyście się bardzo starali, to i tak nie uda się tego odwrócić na dobrą drogę. Wielkiej tragedii nie ma, jak co jakiś czas trafi nam się taki dzień, ale słyszałam, że są ludzie co im tak na opak wszystko idzie przez całe życie. Nam na szczęście trafił się tylko taki jeden dzień w podróży, na nieszczęście był to dzień w którym wybraliśmy się do Florencji. No pech niesamowity, ale nie dla nas, dla Florencji pech, bo nie miała szansy pokazać nam się w pełnej krasie.
Zaczęło się od tego, że na dworcu przypomniałam sobie, że zapomniałam zapakować aparatu do plecaka. Do odjazdu pociągu mieliśmy dosłownie 10 minut, ale Sznupek na moje błagalne spojrzenie, kategorycznie odmówił biegu na przełaj w celu zabrania aparatu z kuchennego stołu. Po czym z miną Baltazara Gąbki oznajmił, że aparat spoczywa w jego plecaku i tylko czekał, kiedy sobie przypomnę, że zapomniałam. Złośliwy, prawda? Miałam prawo strzelić focha? Miałam, więc strzeliłam. I tak siedzimy na dworcu, ja z fochem, on z papierosem, upał się robi okropny, a słodki głosik w megafonie zapowiada, że pociąg się spóźni 20 minut. Już wtedy powinniśmy się zorientować, że to nie będzie idealny dzień w idealnej Toskanii.
Do Florencji dojechaliśmy bez większych przeszkód, a nawet udało się Sznupkowi wypchnąć focha z pędzącego pociągu, nie tam żebym się strasznie zmartwiła, albo tęskniła, ale miałam tylko nadzieję, że się nie zgubi w drodze do domu, bo przecież może się jeszcze przydać. Co ja wypisuję, jakie "może"? Na pewno się przyda, to jedyna broń, która osłabia system obronny Sznupka.
No, ale wróćmy do Florencji. Kupiliśmy bilet całodniowy na autobusy wycieczkowe "hop on hop off". Zazwyczaj zawsze zdawało to egzamin, ale nie we Florencji. Kręciliśmy się w miejscu, lub staliśmy w korkach, a to co najważniejsze do zobaczenia jest w zasięgu małego spaceru z Dworca Santa Maria Novella. Po godzinie jeżdżenie dotarliśmy na Plan Michała Anioła, aby podziwiać panoramę miasta. Szkoda tylko, że przyjechaliśmy tam przed południem. Upał by m nie do zniesienia, a słońce ograniczało widoczność. Jeżeli kiedyś się wybierzecie do Florencji, zawitajcie na Plac Michała Anioła po godzinie 16.00. Czy wspomniałam, że jechaliśmy tam godzinę? A czy wspomniałam, że autobusem miejskim jechalibyśmy jakieś 25 minut, a piechotą doszlibyśmy w 45 minut? Nie wspomnę tu o cenie biletu - 20 euro za osobę, a miejski 1.30 euro za osobę, taka tam maleńka różnica.
Postanowiliśmy pożegnać autobus i zwyczajnie pójść przed siebie w poszukiwaniu najpiekniejszych atrakcji Florencji. Muszę przyznać, że mapa zabrana z autobusu bardzo nam pomogła. Spacerowało się przyjemnie, bez dwóch zdań miasto ma swój urok i potrafi zachwycać, sam Michał Anioł się przecież o to postarał. We Florencji udało nam się wypić najdroższą coca-colę w Europie i zjeść najlepsze lody w świecie, najlepsze i najdroższe zarazem.
Udało nam się jakoś uniknąć kolizji z tłumami turystów ,ale nie udało nam się uchronić przed złodziejami. Na szczęście zakończyło się tylko na pociętym plecaku, ale niesmak pozostał. Teraz wiem, dlaczego we Florencji widziałam tyle zakonnic, ktoś się musi za tych złodziei przecież modlić. A gdzie spotkaliśmy złodziei? Na moście Złotników spotkaliśmy, pewnie chcieli nas ozłocić i zaczęli od plecaka.
Jakieś rusztowania na naszej drodze, spóźniony autobus, niemiła pani w informacji, pijany facet na ławce, pociąg który nam uciekł, niewygodne siedzenia w dworcowej poczekalni, tłumy wchodzące w kadr i parę innych wydarzeń sprawiły, że Florencja nie będzie miastem, do którego będziemy chcieli powrócić. Może gdyby to nie był dzień na opak, to nasze wspomnienia byłyby inne, a tak są jakie są.
A jakie są Wasze, byliście we Florencji?
Źródło:http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.com/2014/11/wakacje-w-toskanii-florencja-na-opak-cz8.html