Wykonanie
Tyle mam Wam do napisania, tyle chciałabym opowiedzieć, a tu czasu brak. Wyobrażacie sobie, ze nawet odwołałam Dzień Lenia. Sama nie wierzę! A zapowiadał się normalny poniedziałkowy poranek, kiedy to usłyszałam szuranie przy drzwiach, ktos na siłę próbował mi coś wcisnąć do skrzynki na listy. Hmmm? - pomyślałam - listonosz przecież juz był- obudził wkurzonego Sznupka łomotaniem do drzwi bladym świtem, gdzieś przed 9 . 00 rano. Do was też listonosze przychodzą o takich nieludzkich porach?- Sznupcia zamawiałaś coś jeszcze?- Jaaaa?- Masz trzy przesyłki.- A duże te paczki są- zapytałam, bo mnie się oka nie chciało otwierać- Małe!- Aaaa to pewnie tasiemki, poduszki i obrusy, albo koszulka dla D.- A dużej paczki nie ma?- A to maja być jeszcze duze.- Tak, razem 13 przesyłek:)- To ja już lepiej pójdę do pracy zarabiać na wypłatę dla listonosza.- No to pa!Skoro listonosz był już bladym świtem , to kto teraz? Podchodzę cicho do drzwi , zerkam przez wizjer i
kurna nić nie widzę, a słyszę, ze mi ktos do skrzynki coś
wciska. No to włos poprawiłam, cycki wypięłam i otwieram drzwi z impetem, żeby dorwać sprawce zamieszania. I co widzę? Listonosz w pól zgięty, sapie i wpycha cos w moje drzwi, ale się zassał w połowie.
- Ależ mnie przestraszyłaś! Paczki mam dla ciebie, ciągnij z drugiej strony, bo utknęła.- Ciągnę! Ale ty nie pchaj, bo urwiesz.- a co zamówiłaś?- kryształowy czubek na choinkę.- Pier**lisz??!!!- :-)- A co ty tak kursujesz? Przepracujesz się.- A daj spokój już mam dosyć tych przesyłek, muszę na dwa
razy chodzić.- Ja czekam na jakieś 5 następnych, tylko juz nie wciskaj w drzwi. Zapukaj.- To do jutra!
Dostałam jeszcze dwie następne paczki i awizo na trzecią, bo za ciężka dla listonosza, muszę sama odebrać. Ale to już jutro, bo dzisiaj już nie miałam siły. Samo rozpakowywanie i przebieranie poduszek, mierzenia obrusów i przyklejanie gwiazdek na ścianę i na świeczki zajęło mi parę godzin. Ale ja to uwielbiam. Uwielbiam też tą tutejszą tradycje obdarowywania się kartkami i drobnymi prezentami ze znajomymi, przyjaciólmi, sąsiadami i każdym kto naszym zdaniem zasłużył na na naszą uwagę. Ja juz rozdałam nasze kartki, jeszcze tylko jutro babska impreza z moimi słodkimi psiapsiółami, w niedziele impreza w pracy z "sekretnym mikołajem" i juz
mogę odpocząć. Taka jestem zabiegana, ze nawet nie mam czasu na moje ukochane filmy świąteczne, ale o tym wspomnę następnym razem, bo to temat na dłuższą rozmowę. Teraz czas na jakieś kulinarne szaleństwa, bo pewnie głodni jesteście, co?
Dzisiaj zrobiłam kotleta a la Chiang Mai z aksamitnym
kokosowym ryżem. Dlaczego taka nazwa Chiang Mai? Już spieszę z wyjaśnieniami. Na dworcu w przecudnym
mieście Chiang Mai, tuz przed odjazdem pociągu do Bangkoku zauważyłam babinkę sprzedającą
mięsko, które wyglądało jak nasze
schabowe. Zakupiłam dwie sztuki i wsiadłam do pociągu. Pociąg ruszył, a ja wziełam się za pałaszowanie kotletów. Po pierwszym gryzie myśłałam, ze wyskoczę w biegu z pociągu i
wrócę tam gdzie sprzedawali te cudo, po drugim gryzie chciałam sterroryzować konduktora i uprowadzić pociąg, żeby tylko móc nawrócić.Po trzecim gryzie postanowiłam przeprowadzić się do tej krainy, gdzie serwują najlepsze kotlety
schabowe.No niestety na planach się tylko skończyło. Smak tych kotletów chodził za mną wiele lat. Po wielu latach poszukiwania przepisu i nieudanych próbach odnalazłam ten smak. Polecam serdecznie, bo kotlety warte grzechu i wcale nie są ostre.To znaczy mogą być, wystarczy dodać tylko magicznego sosu:)
Kotlet a la Chiang Mai2 kawałki
schabu lub
piersi z kurczaka czy też
indykasos sojowysos ostrygowy5 smaków -
przyprawalimonkakolendra mielona
mąka kukurydziana lub ziemniaczana
bułka tartaolej kokosowy lub innyRyz
kokosowy1 puszka
mleka kokosowego1 puszka
wody1 puszka
ryżu długo ziarnistego1/2 szklanka
wodysól,
limonka,
chili,
brązowy cukierSos
chili słodko kwaśny z
czosnkiempół szklanki
wodypół szklanki
białego cukrupół szklanki
octu ryżowego lub białego2 czubate łyzki
czosnku2 łyzki
chili w płatkach(suszone)1 czerwone
chili pokrojone w plastry1 łyżka
sosu sojowego2 łyżki
mąki kukurydzianej/ ziemniaczanejZaczniemy chyba od sosu
chili. Robię go juz od lat i najbardziej mi smakuje z tego przepisu. Wlewamy do garnka pół szklanki
wody, pół szklanki
octu ryżowego lub innego białego
octu, ale wtedy musimy odjąć jakieś 4 łyzki, bo
ryżowy jest delikatny. Dodajemy dalej 2 łyzki
chili w płatkach suszonych lub w proszku. Dwie łyżki to mega ostry, czyli kazdy musi dostosować do siebie. Kroimy jedną
papryczkę chili w talarki. Dodajemy dwie czubate łyzki
czosnku w proszku. Smakuje lepiej niz świeży. Gotujemy i w momencie jak nam już prawie kipieć zacznie to zmniejszamy gaz i gotujemy na mniejszym ogniu co jakiś czas mieszając przez następne 15-20 minut. Dwie łyzki
maki rozrabiamy w pół szklance
wody i pomału dolewamy do sosu. Gotujemy jeszcze przez jakieś 5 minut i gotowe. Odlewamy do szklanego naczynia i odstawiamy do ostygnięcia. Taki sos w lodówce może stać i do
trzech miesięcy. U mnie schodzi szybciej, bo ja sobie go dodaje nawet do kanapki z
serem.
Ryz
kokosowy, czyli sticky rice robimy według przepisu mojego ukochanego Jamiego Olivera z odrobiną mojej wyobraźni. Stawiamy garnek na ogniu. Otwieramy puszkę
mleka kokosowego i chlup do garnka. Do puszki wlewamy
wody i chlup do gara. Do tej samej puszki wsypujemy ryz i chlup do gara. Mieszamy i jak nam się zagotuje to zmniejszamy gaz i niech nam się ryz pyrgoli, aż wchłonie całe
mleko.Wtedy dolewamy jeszcze 1/2 szklanki
wody i dodajemy do smaku
sól,
brązowy cukier, startą skórkę z jednej
limonki i trochę
chili. Gotujemy aż do wchłonięcia
wody. Gotowe! Odstawiamy ryz na bok niech sobie w spokoju dochodzi.
Zabieramy się za to co najważniejsze, za kotlety. My dzisiaj zrobimy
z piersi kurczaka, bo
schab się skończył. Rozkładamy papier do pieczenia. Na papier wylewamy 2 łyzki
sosu ostrygowego, 2 łyzki
sosu sojowego, dodajemy łyżkę mielonej
kolendry, parę kropel
soku z limonki, szczyptę
soli. Maziamy w tym
piersi z kurczaka lub
schabowe. Zawijamy w papier i przy uzyciu butelki lub wałka do ciasta uprawiamy klepanie
mięsa. Rytmicznie i śmiało, parę porządnych klapsów i kotlety rozbite i zamarynowane w jednym czasie. Na talerzu robimy mieszankę z
mąki kukurydzianej,
bułki tartej i
przyprawy 5 smaków w stosunku 3-2-1. Obtaczamy kotlety i smażymy na
oleju kokosowych. Można go zastąpić innym, ale polecam kupić
kokosowy.
Mięso całkiem inaczej smakuje. Kotlety są kruche jak
ciasteczka.
Gotowe kochani, właśnie w pół godzinki zrobiliśmy przepyszne kotlety, aksamitnie boski ryz i gorąco słodki sos
chili. A do tego ten posmak
kokosowego oleju. Achhh te kulinarne rozkosze, w taka pogode nigdy ich za dużo.