Wykonanie
Dwojakość z jedności.Połączone pępowiną, by się rozłączyć, rozejść, a
potem znów spotkać.Niezwykła symbioza ustanowiona przez naturę.Jedna zależna od drugiej, by się uniezależnić i zauważyć, jak bardzo potrzebują się nawzajem.I że są dla siebie. Zawsze, nawet gdy wydaje im się, że jest inaczej.Bo się różnią.Mała Córka chce być jak Matka.By wkrótce ustanowić granicę swej odrębności i wykrzyczeć światu, że jest wyjątkowa, inna. I że Matka niemal nie jest jej już potrzebna.Opuszcza rodzinne gniazdo i zaraz znów tęskni do maminej spódnicy. I docenia.Choć nadal się różnią.Lecz inaczej.O
matko i córko! I jak tu nadążyć!? (Jak Ty to robisz, Mamo???)Na "Makatkę" K. Grocholi i D. Szelągowskiej miałam chęć od dawna. W zasadzie od momentu, gdy podarowałam ją A. w prezencie. A że A. miała na głowie przeprowadzkę, remont i inne sprawy, moje czekanie znacznie się wydłużyło, aż do ostatniego weekendu.Liczyłam na lekturę łatwą, lekką i przyjemną. Ze szczyptą humoru i polotu charakterystycznego dla Pani Kasi. I nie zawiodłam się:)Książka to ciąg dwunastu miesięcy, a w każdym z nich kryją się listy
Matki do Córki i Córki do
Matki. Wspólny rok, wspólne sprawy.Radości, rozterki i zwykłe detale codzienności, niby te same dla obu, a jednak zazwyczaj odmiennie postrzegane przez każdą z pań. Bo przecież Córka tworzyła jedność z
Matką tylko przez chwilę...Ich rozmowy to nie tylko obserwacja otaczającego je świata, często zresztą okraszona mnóstwem celnych spostrzeżeń, z którymi nie sposób się nie zgodzić.To również dialog pokoleń...i co się okazuje, pozornie odległych od siebie o lata świetlne, w rzeczywistości jednak zaskakująco sobie
bliskich.Optymistycznym pozostaje fakt, że świat pędzi jak oszalały, lecz pewne wartości nie muszą nawet startować w kwalifikacjach do tego wyścigu:)I niech tak zostanie.
''W końcu wszyscy się zmieniamy, mam tylko nadzieję, że nie aż tak, żeby nie było w nas już nic, co mógłby polubić przyjaciel z podwórka. Z roku 1987."(K. Grochola, D. Szelągowska; "Makatka",
Kraków 2011; str. 81)