ßßß Cookit - przepis na Praktyki made in China (ale na polskiej licencji!)

Praktyki made in China (ale na polskiej licencji!)

Wykonanie

Przyjaźń polsko-chińska polega na tym, że mimo, że podziwiamy osiągnięcia azjatyckiej myśli technicznej, to i tak sprawdzimy u siebie czy działa, zanim sprzedamy co nam przesłali. A przyjaźń polsko-rosyjska polega na tym, że to właśnie Rosjanom sprzedajemy to, co dostaliśmy od Chińczyków.
I właśnie dlatego praktykanci testują 10 (elektrokardiografów, aby jednak owej przyjaźni polsko-rosyjskiej bardziej nie popsuć. Uściślając: jedna praktykantka.
Innym szalenie odpowiedzialnym zadaniem, które postawiono przed rzeczoną praktykantką było wykonanie projektu klawiatury, przewidzianego do wykorzystania w kolejnym modelu elektrokardiografu. W Power-Poincie. Tak, chodziło o wygląd i rozmieszczenie przycisków. I co najważniejsze: kolory! I w tym momencie proszę o nie bagatelizowanie tak skomplikowanego zadania! Otóż taki zdawałoby się szczegół jak kształt i wygląd przycisku "otwórz" może mieć krytyczne znaczenie dla stanu całego urządzenia po spotkaniu z Użytkownikiem. I stwierdzam to z pełnym przekonaniem po wysłuchaniu o doświadczeniach z poprzednim modelem EKG, który grupa doktorów inżynierów postanowiła rozkręcić w celu wymiany papieru.Tak więc, za usilnymi namowami Dyrektora, przycisk "otwórz" jest na mojej klawiaturze największy.
Pozwolę sobie spowić zasłoną milczenia, te części praktyki, które obejmowały drukowania kilometrów zapisu EKG i konsekwentne ignorowanie zawału przedniej ściany serca mojego elektronicznego, sztucznego pacjenta. Nie wspomnę o tym, że wszyscy Panowie Przełożeni są ustawicznie zdegustowani moją chęcią robienia czegoś, dziwiąc się, że "nie dość, że nie płacą, to jeszcze nie chce pani iść do domu? Inni studenci to tylko by siedzieli, żeby nic od nich nie chcieć, a tutaj ja nie wiem co już pani dawać". Ani o tym, że jedyny Pan Inżynier, który zajmuje się sprawami idealnie zbieżnymi z moimi zainteresowaniami jest właśnie na ponad miesięcznym urlopie zdrowotnym, a końca niestety nie widać.
Więc teraz rozpoczęłam tłumaczenie instrukcji aparatu anastezjologicznego... Moim dzisiejszym sukcesem jest przetłumaczenie pieciu (sic!) stron ostrzeżeń, między innymi o tym, żeby broń Boże nie wpadło nikomu do głowy prowadzenie prac serwisowych podczas pracy urządzenia. Będąc bardziej obrazowym: nie rozkręcajcie aparatu, gdy jakiś biedny pacjent jest do niego podłączony i trwa jego operacja. ("Panie anastezjolog, pacjent się wybudza, a ma otwartą jamę brzuszną!" "To nie ja, to serwis coś majstruje!")
No ale, wszystko to powyższe jest mi sowicie wynagradzane.
Po piewsze: moja ulubiona kawa jest za darmo, a takiej atmosfery jak tutaj, myślę, że nie znajdę nigdzie.
Po drugie: w tym samym budynku produkują właśnie moją ukochaną grę!Codziennie, widać wchodzące magicznymi drzwiami Panie i Panów, muszę zwalczać w sobie chęć podbiegnięcia do nich i proszenia o przyjęcie mnie w ich szeregi. Albo chociaż dajcie mi demo. Albo koszulkę. Proszę?
Ale po trzecie i najważniejsze: Gdy ktoś mówi "inżynierowie się tym zajmą" ma na myśli między innymi mnie!
Źródło:http://pannainzynier.blogspot.com/2013/08/praktyki-made-in-china-ale-na-polskiej.html